Nauka walki cz.2 – jak reagować na ulicy

Zawsze używaj najpierw głowy a nie pięści

Chodzi oczywiście aby najpierw myśleć i właściwie ocenić sytuację aby nie uciekać się od razu do przemocy. W ostatnim poście pisałem o tym, że na treningach sztuk walki nie chodzi głównie o walkę lecz przede wszystkim o pracę nad sobą. Walka jest dodatkiem i drogą do celu głównego czyli samodoskonalenia.

Dzisiaj, w drugiej części chciałem przybliżyć kilka powodów dla których nie warto uciekać się do rozwiązań siłowych na ulicy. Najprostszym bowiem rozwiązaniem każdego sporu czy konfliktu jest bójka. Ktoś mi przeszkadza, ktoś mi coś zrobił czy powiedział….dam mu wycisk i pokażę kto jest górą. Tylko czy aby na pewno?

Często słyszę od innych ” ten to mi zaszedł za skórę, pocisnę go, obiję mu łeb to się nauczy”. Na szczęście zazwyczaj jest to tylko takie gadanie i jak już emocje opadają rozchodzi się temat po kościach. Piszę na szczęście gdyż skoro jesteśmy istotami myślącymi to powinniśmy umieć radzić sobie ze swoimi emocjami i wiedzieć, że pobicie kogoś nie rozwiązuje problemów a może wręcz ich jeszcze przysporzyć.

Zacznijmy od pewnego chińskiego przysłowia „pokonanie słabszego przeciwnika chwały nie przysparza a silniejszego się nie da”. I o ile z drugą częścią nie do końca się mogę zgodzić ( bo trzeba by uściślić co rozumiemy poprzez silniejszego ) to pierwsza jest jak najbardziej trafna. Co prawda nie mam doświadczenia w biciu ludzi na ulicach ale wydaje mi się, że sam fakt zrobienia komuś krzywdy nie przysparza chwały i wielkiego zadowolenia. Ci którym jest to potrzebne na ogół są bardzo zakompleksieni i potrzebują tego aby się dowartościować.

Efekt jednak jest krótkotrwały i bardzo szybko pojawia się kolejny raz ciśnienie, że trzeba sobie i innym udowodnić kto jest lepszy i co są warci. Tworzy to życie w nieustannej presji i ciśnieniu – gotowości do walki. Można to przyrównać do życia w ciągłym stresie spowodowanym sytuacji w pracy czy trudnościach w życiu prywatnym. W takich sytuacjach pomóc może specjalista albo sala treningowa 🙂

Unikanie walki

A teraz przechodzimy do kilu punktów, które warto moim zdaniem poruszyć aby wyjaśnić czemu lepiej jest unikać walki:

  1. po pierwsze dlatego, że możemy przypadkiem zrobić krzywdę drugiej osobie, co samo w sobie nie jest przyjemne. I nie mówię tutaj o siniakach ale o czymś bardziej poważnym – niefortunnym trafieniu po którym nasz oponent upadnie na krawężnik, czy bezpośredni zgon w wyniku uderzenia. Nie musi być tak drastycznie ale trzeba się z tym liczyć. Jeśli sytuacja nie wymaga tego aby zaryzykować coś takiego….to lepiej tego nie robić.
  2. prawo – to też ważny element z którym trzeba się liczyć. Nawet jak to nie my zaczniemy bójkę to może się okazać, że widok z pobliskich kamer oraz szereg świadków to starcie widziało inaczej. Może się okazać, że prawo nie będzie po naszej stronie i zamiast cieszyć się wolnością z bliskimi będziemy oglądać świat zza więziennych krat.
  3. nieuczciwa walka – to, że ktoś podchodzi do Ciebie z pustą dłonią nie oznacza, że w kieszeni nie ma np. noża. I możemy tutaj oczywiście mówić, że osoba dobrze wyszkolona powinna móc rozbroić przeciwnika. Tylko, że jeśli nie ma takiej bezwzględnej konieczności, to czy na prawdę jest sens ryzykować życie? ulica to nie sala treningowa – tutaj w razie niepowodzenia nie ma kilku powtórzeń. Jeśli więc nie musisz- nie ryzykuj.
  4. kolejny powód jest taki, że nie wiemy na kogo trafimy. Wiele osób myśli, że dobrze wyszkolony zawodnik ma fizjonomie typowego zakapiora obok którego strach przejść na ulicy nawet w biały dzień. Prawda jest jednak taka, że sale treningowe pełne są normalnie wyglądających osób po których nie widać tego, że mogą mieć czarny pas np. w BJJ, karate, kung fu czy też mistrzowski pas w Muay Thai lub boksie. Zaczynając więc zaczepkę trzeba mieć w świadomości, że trafimy na kogoś takiego i może Was spotkać bardzo surowa nauczka 🙂

Każdy dobrze wyszkolony adept sztuk czy sportów walki wie, czy raczej powinien to wszystko wiedzieć. Ucieczka czy rezygnacja ze starcia nie jest dyshonorem – bo niby dlaczego? nie skrzywdziłeś nikogo, nikt nie skrzywdził Ciebie, nie będziesz sądzony, nikt nie ucierpiał….i to najważniejsze.

Pewnie każdy słyszał opowieści, że jacyś kolesie zaczepiali znanego boksera na ulicy a On przed nimi uciekał. I pewnie tamci goście potem dostali skrzydeł, że są lepsi od zawodowca, bo przecież nie przyjdzie im do głowy dlaczego uciekał. Nie pomyślą, że powinni być mu wdzięczni bo dzięki temu uniknęli ciężkiego pobicia albo nawet i zgonu. Uciekał nie dlatego, że się bał o siebie tylko bardziej o to, że zrobi im zbyt dużą krzywdę 🙂

Kiedy więc to ryzyko podejmujemy?

Tutaj na pewno każdy ma swój własny pogląd na tę sprawę. Przedstawię więc bardziej mój punkt widzenia.

Jeśli widzisz, że jest okazja uniknąć starcia to starasz się to zrobić. Nie reagujcie na zaczepki słowne….słowa to tylko słowa i nie znaczą wiele, tym bardziej rzucane przez osobę zakompleksioną. Poza tym każda sytuacja w której nie daliście się sprowokować powoduje, że to właśnie Wy będziecie wygrani a nie ten kto prowokuje. On dąży do starcia – jak mu nie ulegniesz….przegrywa.

I niech sobie krzyczą, że jesteś tchórzem…..i co z tego? Czy słowa obcego typa mają dla Was aż tak duże znaczenie aby ryzykować dla nich poważniejsze konsekwencje. Biegając z pięściami na każde zawołanie to najszybsza droga do samo destrukcji.

Jeśli ktoś Was już zaczepi fizycznie i zacznie popychać czy też chwyci – uwalniacie się i uciekacie. Nie trzeba czekać aż delikwent się ogarnie aby stoczyć z nim sparing. To też jest jeszcze moment gdzie możemy wyjść ze starcia bez walki. Można np. stosować twarde bloki aby zniechęcić przeciwnika do starcia.

Kolejna sytuacja. Podchodzi gość i mówi daj piątaka na piwo. Można od razu rzucić się na niego z pięściami, albo dać piątaka i powiedzieć na zdrowie 🙂 taka kasa to nie majątek a możemy w ten sposób uniknąć ryzyka jakie wynika punktów które wymieniłem wyżej.

Kiedy więc się bronić?

Na pewno wtedy gdy wiemy, że nie możemy uciec ( np. idziesz z dziewczyną – ona w szpilkach, Ty w pantoflach – raczej marne szanse, że uciekniecie ) i żadna próba mediacji nic nie daje. Tym bardziej gdy jest noc i nikogo dookoła nie ma. Wtedy trzeba reagować z zaskoczenia, nie czekając aż sytuacja się zaogni. W zależności od stopnia zagrożenia bronimy się i wzywamy policję – skoro ktoś odważył się Ciebie zaatakować to następnym razem może zrobić to samo i tym razem może komuś zrobić krzywdę.

Kolejna sytuacja to pomoc innym. Niestety przez to, że w takich sytuacjach często nikt nie reaguje, tacy ludzie przyzwyczajają się do tego i potem 2-3 osoby „terroryzują” np. cały autobus czy ludzi na przystanku.

I w takich sytuacjach dobrze jest wiedzieć co należy zrobić aby taka pomoc nie skończyła się dla nas tragicznie.

Warto przemyśleć jak dzisiaj zapatrujecie się na różne sytuacje, które mogą się Wam przytrafić. Ewentualnie jak reagujecie gdy Was ktoś zaczepia. Czy potraficie świadomie nad sobą zapanować? czy może za każdym razem podejmujecie rękawicę? i nie chodzi tutaj tylko o samą walkę na ulicy. Czasem są to inne proste głupie wyzwania, które w dłuższej perspektywie mogą Wam zaszkodzić np. na pewno nie zrobisz tego czy tamtego i ktoś w ten sposób nakłania do złamania prawa czy też swoich własnych zasad.

Kolejny przykład – masz kontuzję i wiesz, że nie powinieneś teraz wykonywać ciężkich ćwiczeń, tym bardziej bez rozgrzania. Ktoś jednak mówi ” nie dasz rady się podciągnąć 10 razy” albo nie wygrasz ze mną na rękę. Oczywiście podejmujesz wyzwanie i odnawiasz sobie świeżo zaleczoną kontuzję. I udowodniłeś innym, że dasz radę ale co z tego finalnie masz? jutro o tym zapomną a Ty będziesz bujał się kolejne tygodnie z bólem i brakiem treningów.

Podsumowanie

Podsumowując powyższe – jak najbardziej jestem za nauką walki. Można dzięki niej wiele się nauczyć i zahartować. Umiejętności zdobyte w ten sposób mogą przydać się w najmniej oczekiwanym momencie i nie koniecznie w oczywisty sposób – np. kontrola emocji może pomóc w uniknięciu starcia czy spokojnemu zniesieniu prowokacji do zrobienia czegoś czego normalnie byście nie zrobili albo czegoś czego na chwilę obecną nie powinniście robić.

Powinniśmy jednak mieć świadomość, że nie uczymy się walczyć po to aby bić innych ( chyba, że na ringu w duchu sportowej rywalizacji ). Nie po to aby chwalić się przed znajomymi, czy aby kogoś straszyć. To co pisałem w pierwszej części – nauka walki jest drogą do celu jakim jest samodoskonalenie a nie celem samym w sobie. To, że nauczycie się dobrze walczyć spowoduje wzrost Waszej pewności siebie a dzięki temu łatwiej będzie Wam panować nad sobą.

Tym, którzy nie mają zbyt wiele wspólnego ze światem sztuk walki należy się też wyjaśnienie – ludzie trenujący wytrwale sztuki walki z reguły nie są zwyrolami, którzy z sali treningowej idą na ulicę aby sprawdzić nabyte umiejętności w praktyce. Jeśli ktoś tak robi, widać nie dojrzał mentalnie do takiego treningu. Na szczęście najczęściej Ci co mają takie podejście albo je zmienia, bo dojrzewa na sali treningowej, albo odpadają w skutek ciężkich treningów.

zachęcam więc do próbowania treningów sztuk walki, nawet jak nie widzicie się na chwilę obecną w rękawicach i ochraniaczach 🙂 dzięki nim nauczycie się znacznie więcej niż tylko uderzać i kopać 😉

pozdrawiam

Si Fu Sławomir Chmielewski