Sztuki walki vs sporty walki. Co jest lepsze?

Często spotykamy się z różnymi próbami porównań i odpowiedzi na pytanie co jest lepsze, skuteczniejsze, co warte trenowania a co wypada wyśmiać na starcie. W internecie krąży wiele filmów w których walczą przedstawiciele różnych stylów aby udowodnić, który jest lepszy.

Pamiętam, że sam zaczynając swoją przygodę z Hung Gar Kung Fu, na pierwszych zajęciach spytałem swojego Si Fu czy ten styl jest najlepszy ze wszystkich. W odpowiedzi usłyszałem, że „nie ma lepszych lub gorszych stylów, są tylko lepsze lub gorsze wykonania”.

Utkwiło mi to strasznie w pamięci gdyż spodziewałem się raczej odpowiedzi w stylu „jasne, pewnie, trenuj u nas a nikt Ci nie podskoczy”. A tutaj trener mówi Ci, że wszystko może być tak samo dobre czy skuteczne. Wtedy tego nie mogłem zrozumieć i trochę mi zajęło to aby pojąć o co w tym chodzi 🙂

Generalnie chodzi o to, że nie ważne co trenujesz ale jak to robisz. Co z tego, że wedle jakichś obliczeń komputerowych, rankingów i innych obliczeń matematycznych wyniknie, że najlepszą sztuką walki na świecie będzie Kung Fu? czy to oznaczać będzie z automatu, że każdy kto zacznie je trenować będzie od razu skazany z góry na zwycięstwo nad innymi? Pewnie, że nie!

Jeśli odpuszczasz na treningach, nie dajesz z siebie 100%, przechodzisz obok treningu tak, że na koniec mówisz „lajtowo dzisiaj było, zrobię sobie jeszcze coś na dobicie”, to żadna tajemna sztuka walki Ci nie pomoże. Chcesz być naprawdę dobry? to dawaj z siebie wszystko, słuchaj trenera i ćwicz jak często tylko możesz.

Kolejna rzecz, że nie ma czegoś takiego jak najlepsza forma zajęć dla wszystkich. Fajnie jest pójść i trenować z grupą kumpli czy koleżanek, ale jeśli miałbym pójść na trening czegoś co mi się nie podoba tylko dlatego, że idą tam koledzy to skończy się to szybkim zrezygnowaniem z zajęć. Dlatego jeśli macie jakieś swoje preferencje to idźcie za nimi a nie za tym co ktoś Wam naopowiada. No chyba, że chodzi o mnie to możecie posłuchać, że hung gar jest super 😉

Wracając jeszcze chwilę do filmów krążących po sieciach. Dlaczego moim zdaniem nic nie wnoszą? w kilku punktach przedstawiam swoje poglądy w tym temacie:

  1. Pierwsza rzecz to widzimy na takim filmie dwóch gości o których nie wiemy nic. Nie wiadomo tak naprawdę co sobą reprezentują, ile lat trenują.
  2. Kolejna rzecz to nie wiemy ile trenują….być może jeden trenuje sześć razy w tygodniu po 2-3h a drugi np.2-3 razy w tygodniu po jednej godzinie.
  3. Nie wiemy jak trenują….jeden może już bardziej prozdrowotnie i ostatni sparing zrobił kilka lat temu a drugi sparuje dwa razy w tygodniu.
  4. Kolejna niewiadoma to czy obaj są faktycznie mistrzami swoich stylów czy może taki tytuł został im nadany po znajomości ( tzn. gość trenował Karate ale ma znajomości w związku Kung Fu więc po krótkim przeszkoleniu został mistrzem jakiegoś stylu bo to fajniej wygląda na stronie szkoły, którą prowadzi – mistrz 6 sztuk walki, akrobatyki, tańca i wyciskania na klatę J )
  5. I ostatnia rzecz, przyjmując, że spotkało się dwóch świetnie wyszkolonych zawodników z różnych stylów, trenujących tak samo ciężko. Tutaj też decyduje dyspozycja dnia. To, że na filmiku konkretnego dnia wygrał przedstawiciel Kung Fu to nie oznacza, że jutro by nie było inaczej. Można by stoczyć i 10 takich pojedynków i możemy obejrzeć 10 zupełnie innych walk.

Ostatnim przykładem jaki widziałem tego typu filmów jest pojedynek gościa z MMA z mistrzem Tai Chi. Oczywiście zawodnik MMA wygrał. Potem widziałem, że ten filmik był pokazywany przez różne szkoły sztuk czy sportów walki jako dowód na to, iż tradycyjne sztuki walki są bez sensu. Abstrahując już od absurdu tego pojedynku, można wrócić do pięciu punktów powyżej, które wymieniłem.

Przede wszystkim zawodnik MMA sparuje zapewne kilka razy w tygodniu i swój trening opiera na przygotowaniu na walkę. Raczej wątpię aby w taki sam sposób trenował ktoś z Tai Chi. I to, że przegrał wcale nie znaczy, że na ulicy by się nie obronił. Przegrał z zawodowcem bo moim zdaniem nie był przygotowany do takiego pojedynku.

Do artykułu dorzuciłem zdjęcia z wakacyjnego treningu z bardzo dobrym kolegą, który trenuje akurat sandę, czyli sportową wersję kung fu, stworzoną do rywalizacji w ringu. Mimo pewnych różnic treningowych jest również sporo podobieństw dzięki czemu można zrobić wspólny efektywny trening i fajnie się przy tym bawić 🙂

Kuba, jeszcze raz dzięki za fajny trening 🙂

pozdrawiam

Si Fu Sławomir Chmielewski