W tym miesiącu mój Si Tai Gung Chiu Wai odwiedził swoje rodzinne strony czyli udał się do Hong Kongu. Od wielu już lat mieszka w Calgary. W Hong Kongu do lat dziewięćdziesiątych oczywiście prowadził szkołę Hung Gar Kung Fu. I mimo, iż ad dawna już tam nie naucza a nawet nie mieszka, to zawsze gdy wraca witają go jego starzy uczniowie, którzy tłumnie zjawiają się by się z nim spotkać i oddać szacunek ( zdjęcia można obejrzeć tutaj https://www.facebook.com/HungGarKuen/ ).
I to właśnie jest też piękno tradycyjnych sztuk walki. Ludzie poprzez trening uczą się, że nie tylko ważna jest mocna pięść, szybkie kopnięcie czy dobry blok ale też a może nawet przede wszystkim, szacunek dla nauczyciela, kolegów i koleżanek z sali treningowej, oraz dla wszystkich ludzi jakich spotykamy na swojej drodze.
Od zawsze w tradycyjnych szkołach sztuk walki panowała hierarchia rodzinna gdzie Si Fu odgrywał rolę ojca a starsi stopniem ( czy też bardziej zaawansowani uczniowie ) stanowili dla młodszych starsze rodzeństwo.
Taki styl prowadzenia szkół jest zgoła odmienny od sportowych wzorców gdzie w szkołach może być kilku instruktorów i każdy może nauczać czegoś innego. W szkołach tradycyjnych mistrz zawsze był jeden i tylko On nauczał pozostałych ( chyba, że wyznaczał np. bardziej zaawansowanych uczniów do pilnowania tych początkujących aby poprawnie wykonywali zadane im ćwiczenia ).
Lata treningu w takiej właśnie strukturze powodowało, że uczniowie zżywali się ze sobą jak rodzina i potem często utrzymywali ze sobą relacje przez długie lata. Dobrym tego przykładem jest właśnie sposób w jaki witają Mistrza Chiu Wai-a jego dawni uczniowie.
Oczywiście przez lata prowadzenia szkoły przewija się wiele osób, które przychodzą i dość szybko odchodzą, ale trzon, który się tworzy stanowi naprawdę solidnie budowaną relację.
Jest to jedna z tych rzeczy, które zawsze mnie urzekały w tradycyjnych sztukach walki. Taki model relacji moim zdaniem winien być przenoszony również w inne miejsca, jak np. do miejsca pracy. Możesz się nie zgadzać ze swoim przełożonym, możesz nawet go nie lubić ( choć wtedy warto pomyśleć o zmianie pracy ) ale zawsze powinieneś go szanować. Brak tego elementu i ostre obgadywanie za plecami nigdy nie buduje fajnej relacji i pozytywnej energii.
Nie wyobrażam sobie trenować u kogoś kogo nie szanuję, nie lubię lub uważam, że tak naprawdę nic nie wie i nic nie potrafi. Skoro tak to po co marnować czas sobie i jemu trenując w takim miejscu? I to samo tyczy się przełożonego w pracy.
Dlatego szanujcie innych ludzi, a będzie się Wam żyło o wiele przyjemniej 🙂
pozdrawiam
Si Fu Sławomir Chmielewski